Tagi

, , ,

Ale się narobiło! Wieść obiegła lotem błyskawicy wszelkie portale i serwisy informacyjne. Richard Dawkins nie jest pewien, że Boga nie ma! „Wojujący ateista się łamie” – obwieściła Fronda. Autor „Boga Urojonego” mięknie! Victoria, victoria – „kapelan diabła” przejrzał na oczy, twierdza i ostoja ateizmu chwieje się w posadach. Na forum Frondy padają już postulaty, aby modlić się za całkowite nawrócenie brytyjskiego naukowca i rzeszy jego poleczników. 

Cóż, światopogląd ateistów nie zawalił się po wypowiedzi Dawkinsa. Przyznaję, że tytuły prasowych doniesień sprawiły, że większość z nas z pewnym zdziwieniem uniosła brwi ale zdziwienie to minęło po zapoznaniu się z ową sensacją. Otóż Richard Dawkins i abp kościoła anglikańskiego Rowan Willams wzięli udział w debacie poświęconej roli religii w społeczeństwie. W trakcie spotkania Dawkins wyznał, że jest agnostykiem i nie może być na 100% pewien, że żadnego boga nie ma.

 Redakcja Frondy relacjonuje to tak:

(…) naukowiec przyznał jednak nie jest w 100 procentach pewien, że nie ma żadnego stwórcy. „Dlaczego więc nie określasz siebie jako agnostyka?” – zapytał go filozof sir Anthony Kenny, prowadzący dyskusję. Dawkins odpowiedział, że właśnie tak czynił. – Jesteś określany jako najsłynniejszy ateista na świecie – nie ustępował Kenny. Wtedy Dawkins przyznał, że jest przekonany na 6,9 w 7-stopniowej skali co do idei ateistycznej. – Myślę, że prawdopodobieństwo istnienia nadprzyrodzonego stwórcy jest bardzo małe.

I dalej całe zajście podsumowują tak:

Słowa Dawkinsa to spora zmiana sposobu myślenia człowieka, który pisał w „Bogu Urojonym”: „Odkryłem, że całkiem dobrą strategią, gdy ktoś pyta mnie, czy jestem ateistą, jest uświadomić mu, że on również jest ateistą, wszak nie wierzy w Zeusa, Apollona, Amona Ra, Mitrę, Baala, Thora, Wotana, Złotego Cielca ani w Latającego Potwora Spaghetti. Ja po prostu poszedłem o jednego Boga dalej”. Jednak zanosi się na to, że Dawkins zaczyna wpadać w „iluzję”, której tak bardzo się bał. Autor słów: „Jeśli jedna osoba ma urojenia, mówimy o chorobie psychicznej. Gdy wielu ludzi ma urojenia, nazywa się to religią” już jednym palcem przekroczył rubikon i zapisał się do klubu agnostyków. Oczywiście agnostycyzm jest równie irracjonalny jak ateizm, jednak przynajmniej jego wyznawcy nie starają się za wszelką cenę udowodnić, że Boga nie ma. Należy się więc cieszyć, że Dawkins zaczyna widzieć światło. Może będzie z niego kiedyś pożytek?

Cóż… Dawkins zaczyna widzieć światło, a autor przytaczanej tu notatki daje popis umiejętności bardzo wybiórczego czytania.

Czy faktycznie mamy do czynienia z rewolucyjną zmianą poglądów autora „Boga Urojonego”? Pomocne będzie sięgnięcie do… „Boga Urojonego”. Można na skróty, strony 83-84. Tam Dawkins przedstawia swoją siedmiostopniową skalę wiary-niewary:

1. Silny teizm. Stuprocentowa pewność istnienia Boga. Odwołując się do słów Carla Gustawa Junga: „Ja nie wierzę. Ja wiem”.

2. Bardzo wysokie prawdopodobieństwo, ale nie absolutna pewność. De facto teista. „Nie jestem bezgranicznie przekonany, ale wierzę w Boga, a moje życie opiera się na przekonaniu, że On tu jest”.

3. Nieco powyżej pięćdziesięciu procent. W zasadzie agnostyk, ale skłaniający się ku teizmowi. „Nie mam pewności, ale raczej wierzę”.

4. Dokładnie 50 procent. Pełna indyferendność. „Istnienie i nieistnienie Boga to równorzędne możliwości”.

5. Nieco poniżej pięćdziesięciu procent, w zasadzie agnostyk, ale skłaniający się ku ateizmowi. „Nie mam pewności, ale raczej jestem sceptyczny”.

6. Bardzo niskie prawdopodobieństwo (ale jednak nie pewność). De facto ateista. „Nie mam pewności, ale istnienie Boga uważam za mało prawdopodobne i na tym założeniu opiera się moje życie”.

7. Silny ateizm. „Wiem, ze nie ma Boga, z Taką samą pewnością, z jaką Jung <<wie>>, że on jest”.

 Gdzie autor „Boga Urojonego” umieścił swoją osobę?

Osobiście zaliczyłbym się do kategorii 6. (choć blisko mi do 7.) – w kwestii Boga jestem agnostykiem w takim samym stopniu, w jakim pozostaję agnostykiem w odniesieniu do istnienia wróżek.

Czy nastąpiła więc jakaś zmian w poglądach Dawkinsa? Raczej nie. Redaktorzy Frondy nie zbłaźniliby się, gdyby przeczytali książkę, na którą się powołują i którą tak bardzo pogardzają. Podobnie jak cała masa ich czytelników, którzy temat podchwycili i z podnieceniem paplają o wycofywaniu się „guru ateistów” w stronę bezpiecznej przystani wiary.

Mnie zastanawia jednak coś innego. Skąd taki szum wokół wypowiedzi Dawkinsa? Z niektórych komentarzy zdaje wyzierać jakaś nadzieja, że po „kapitulacji” „guru ateistów” nastąpi fala nawróceń, bo wszyscy, jak stado owiec, podrepczą za swoim pasterzem. Choć Dawkinsa bardzo cenię, nie jest on dla mnie latarnią przewodnią (co nie znaczy, że się z nim nie zgadzam), podobnie, jak nie jest dla przeważającej rzeszy ateistów czy agnostyków z kategorii 6. Tu wolno się nie zgadzać i mieć swoje zdanie, jeśli tylko ma się argumenty na jego poparcie. Mam wrażenie, że dla części komentatorów tej wypowiedzi jest rzeczą zupełnie naturalną, że jeśli jakiś „guru” coś powie lub zrobi, to jego stadko winno iść za nim, gdzie oczy poniosą, bez zastanawiania się po co, gdzie i dlaczego. A że można inaczej – to już nie do pomyślenia.

p.s. Kwestię ateizmu lub agnostycyzmu Dawkinsa zostawiam każdemu ciekawskiemu do samodzielnego rozgryzienia:)

Dawkins R. 2007: Bóg Urojony. Wydawnictwo CiS